niedziela, 20 stycznia 2019

Miłośc do innych wynika z miłości do siebie

Rok temu przeczytałam ta świetną książkę i po tym czasie widzę ile dobrego zdziałałam dzięki niej. 

"Możesz uzdrowić swoje życie" Louis L. Hay


Ta pozycja to powinien być elementarz pracy nad sobą jak nauka mycia twarzy, dla kilkulatków. Ta wiedza to powinien być przedmiot w podstawówce. To powinna być podstawowa higiena umysłu dla każdego, od małego bajtla. Dlatego każdy powinien to znać. Książka opisuje podstawowe zasady szacunku do samego siebie, jak dbać o siebie w sensie emocjonalnym. 

Chyba w naszym społeczeństwie jeszcze nadal mówienie o dbaniu o sienie bardzo źle się kojarzy ze skrajnym egoizmem, z złodziejskim bogaceniem się kosztem innych. Wydaje się jakby dbanie o siebie zawsze musiało być rabunkiem, tak jakby zawsze wszystkiego brakowało i jeśli chcesz coś mieć to musisz komuś zabrać, ukraść, obrabować. Z drugiej strony podziwiamy osoby zadbane, elegancko, modnie i drogo ubrane, w wygodnych samochodach i przestronnych domach.

Najciekawsze ćwiczenie z tej książki to było pytanie: Czy być się ze sobą ożenił? Oczywiście chodzi o hipotetyczną sytuację w której spotykasz taką osobę jak Ty, i czy taka osoba jest zachęcająca do wspólnego życia. Już pomińmy na razie wielkosłowne kochanie: Czy lubisz siebie? Moja pierwsza myśl była: nie za bardzo... hmm... dlaczego? Co mi się w sobie nie podoba? że nawet siebie za bardzo nie lubię, a wszyscy krzyczą że powinniśmy kochać samych siebie... Więc przeleciał mi w głowie szybki przegląd moich cech lepszych i gorszych i na pierwszy plan wysunęło sie to co mnie najbardziej wkurza i zniechęca. W te 5 minut odkryłam co tak naprawdę najbardziej zaniża moje poczucie własnej wartości i okazało się to teoretycznie łatwe do usunięcia. Mianowicie: przez ciąże zaniedbałam dietę i przytyłam, nie podoba mi  sie to że żrę śmieciowe słodycze i smażone mięso. Więc od tego momentu jestem na drodze do zmian, zmieniam dietę na zdrowszą. I już! minus wyeliminowany. Nie muszę już być od dawna na super zdrowej diecie żeby poczuć że jestem trochę lepsza. Samo postanowienie wystarczyło. 

Druga sprawa. Trzeba sobie wyobrazić (lub poczuć kto potrafi) że jest się swoją duszą, ogromną, starą, doskonałą i patrzy się na swoje ciało i umysł miotające się na tym świecie. Trzeba popatrzeć na małego siebie z punktu ogromnej duszy z troską, jak na dziecko, które się stara. Trzeba wybaczyć sobie wszystkie pomyłki, bo wynikały z braku łączności z duszą, i docenić wszystkie osiągnięcia, bo były zrealizowane w zagubieniu. Od teraz postanawiam się wspierać. Od teraz będę o siebie dbać i zrobię wszystko żeby się rozwijać. Dam sobie wszystko co najlepsze, ponieważ mam tylko siebie w tej podróży przez życie.

hmmm... dla niektórych może to zabrzmieć strasznie egoistycznie, ale tak naprawdę, gdy poczułam chęć wsparcia samej siebie, to nagle zniknęła ta wieczna irytacja która siedziała zawsze gdzieś w kącie i szeptała, że wszyscy są tacy wkurzający. Gdy poczułam się zadbana, gdy poczułam wsparcie i bezinteresowna chęć pomocy, to dopiero z tego wniknęła chęć pomocy innym. Bo ciężko jest dać innym to czego Ci brakuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz