Wczoraj był dzień babci, moja w zeszłym roku skończyła 90lat. W czasie wczorajszej rozmowy telefonicznej życzyłam jej dużo zdrowia, słonecznych dni i miłych uśmiechów od najbliższych. A ona zaskoczyła mnie mówiąc że bardzo dziękuje ale ona to wszystko ma, i jest bardzo szczęśliwa. Mówiła, że ma dość zdrowia żeby chodzić do kościoła i do sklepu po gazety, bo bardzo lubi czytać. Nic ją nie boli. Nic jej nie brakuje. Powiedziała: "Ja nic nie potrzebuję."
Dziś oglądałam w tv program o Wietnamie. Wielu ludzi tam chce żyć w tradycyjny wiejski sposób. Na przykład pływają na łodziach całymi rodzinami i hodują wodorosty bo tego chcą. Mogą wyjechać do miasta w każdym momencie i żyć wygodniej. W górach są wsie z tradycyjnym budownictwem i tradycyjnymi strojami na co dzień, bo tak im się podoba. Za to w chińskich górach jest taka wieś do której można się dostać tylko wspinając się na bardzo wysokie drabiny. Mieszkańcy przynoszą z miasta zakupy w plecakach nawet 50 kilogramowych. Chcą tam mieszkać, tam im się podoba.
Nasza dusza jest obserwatorem. Patrząc z punktu siedzenia duszy, która żyje wiele wcieleń, i która jest nieśmiertelna, która do tego ciała by się czegoś nauczyć, by obserwować, to wszystko jest dobre, bo wszystko jest jakąś nauką. A gdybyśmy mogli wybrać sobie kolejne życie, czy nie kusiła by nas spokojna chatka w Bieszczadach? Obiecuję, że w takiej chatce też byłby telewizor, a w nim filmy amerykańskie pokazujące piękne przestronne domy nad jeziorem. Wtedy można wpaść w pułapkę i całe życie tylko marzyć o przestronnym domu, i być nieszczęśliwym z powodu małej chatki. A gdyby tak wybrać przestronny dom na francuskim, prowansalskim wybrzeżu? Tam też są media. Tam też dowiesz się jak żyją inni, np na Hawajach, albo na Bali, że jedzą kokosy i mango prosto z drzewa. I znów całe życie spędzisz na marzeniach i żalu, że nie mieszkasz na Hawajach. Hawajska nastolatka regularnie ogląda serial o projektantach mody z Nowego Jorku, i co? I wcale jej się Hawaje nie podobają. A co ogląda chirurg z Nowego Jorku? --> film przyrodniczy o Bieszczadach.
O ile nie mieszkasz w slamsach, ani z agresywnymi alkoholikami, to każde miejsce na ziemi jest zajebiste. Żyj swoim życiem, podziwiaj je, obserwuj. Chłoń każdą chwilę.
Największą ulgę przynosi mi myśl że wyautowuję się z wyścigu szczurów. Już nic nie muszę (po za dbaniem o rodzinę, co robię i tak z miłości). Do szczęścia wystarczy mi podstawowa praca i podstawowa płaca. Nie głoduję, mam ubrania i suche łózko. Mam rodzinę, jesteśmy zdrowi. Mam wolność religii, nikt nas nie morduje. Mogę sobie w ogródku hodować marchewkę. Mogę sobie namalował obraz i sprzedać go na allegro. Moja dusza do zbawienia nie potrzebuje przestronnego domu na wybrzeżu.
Więc jednym ze sposobów zmniejszenia stresu jest zaakceptowanie naszego życia, przyjmowanie go takim jakie jest, nastawienie na obserwację chwili. Chcesz nieustannie coś zmieniać i ulepszać? świetnie! Obserwuj to, ale bez presji że będziesz szczęśliwy dopiero i tylko gdy się uda zmiana.
Nasze otoczenie jest odbiciem nas samych, naszego wnętrza, jeśli nie podoba Ci się to jak żyjesz, to zacznij najpierw pracować nad swoim wnętrzem i obserwuj samego siebie jak się zmieniasz. Powoli systematycznie odrzucaj myśli pełne żalu, zazdrości, irytacji, i zastępuj je zrozumieniem, życzliwością, i opiekuńczością. Nie zdziw się jak zobaczysz że twoje otoczenie pięknieje. Gdy zmienisz nastawienie to przestaniesz rezonować ze swoim otoczeniem, więc najprawdopodobniej zmienisz miejsce życia na bardziej pasujące do nowych wibracji.
Więc wyluzuj, wszystko jest tak jak ma być. Obserwuj to.