Dom w którym mieszkam to dom rodziny mojego męża. Dom jest nie taki stary ale źle zbudowany i nieocieplony, w dodatku ma za mały piec w stosunku do powierzchni, dlatego w moim pokoju podczas ostatnich mrozów na zewnątrz -22 było wewnątrz 13. To bardzo mało, ciężko się do tego przyzwyczaić, i na pewno za mało dla 5 miesięcznego maluszka. Dlatego planuję kupić piecyk-kozę, wtedy byłoby naprawdę ciepło :) a mamy drewna pod dostatkiem, prawie nieograniczone ilości. Teraz jak jest za zewnątrz -5 to w środku jest 17, a przypominam że wychowałam się na blokach.
Tak cały czas mi się nie podobał ten dom, ma wiele mankamentów, łazienka brzydka, kuchnia stara, itd, itp. aż do dzisiejszego ranka gdy kolejny raz zachwycił mnie widok z łózka przez okno balkonowe. Tak sobie pomyślałam, że w żadnym innym domu takiego widoku nie znajdę. Musiałabym zarobić ładnych kilka milionów żeby sobie dom z takim widokiem z łóżka wybudować ;) więc lepiej nie narzekać, ale na nową łazienkę i kuchnię mogłabym sobie zarobić zamiast biadolić.
Kaloryfer na balkonie może nie pasuje do całości, ale sama go nie wyniosę, a męża jakoś ciężko do tego przekonać, najpóźniej w marcu chcę żeby to wylądowało na złomie.
Karmnik sama skleciłam z desek dwa lata temu. Po obudzeniu się lubię obserwować sikorki jak szamają.
I jeszcze widoki z mojego biurka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz