To nasz kącik pokrzywowy w którym nie kosimy trawy, ani niczym nie pryskamy. Mój mężuś niestety wiele kącików chwastowych opryskuje Roundupem :( :( w tym roku tym bardziej bo nie dam rady ich plewić :( na szczęście te pokrzywy zostały uratowane :)
Więc kolejnym pomysłem to było oberwać wszystkie liście i z nic od razu wyciskać sok. Same liście łatwiej było płukać bo mieszczą się do garnka.
Jedna porcja wypłukanych liści. Oczywiście na prawej ręce miałam ogumowaną rękawiczkę, ale te pokrzywy są takie ostre ze parzyły przez materiał.
A to moja wyciskarka do soków, tak przygotowane liście zostały przemienione w sok w 10 minut.
Z całej pracy wyszła jedna buteleczka soku, ale jest on koncentratem pokrzywowym, i wystarczy pół łyżeczki na dzień (więcej bym chyba i tak nie przełknęła). Nie będę go pasteryzować, tylko taki świeży będę trzymać w lodówce. Moja teściowa twierdzi, że jej znajoma w taki sposób wyleczyła się z przewlekłego kaszlu, i teraz sama chce tak zrobić, bo czasem naprawdę ja ten kaszel strasznie męczy. Oby jej się udało ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz