środa, 7 grudnia 2016

Na obiad stara kura

Swoje kury mają zupełnie inne mięso niż sklepowe, dlatego trzeba je inaczej przyrządzać. Mięso jest o wiele twardsze dlatego musi się długo gotować.

Polecam wszystkim garnek ciśnieniowy, który bardzo przyspiesza gotowanie, szczególnie twardych mięs i warzyw (np buraków). Tak własnie wygląda surowa swoja kura, jeszcze trochę zamarznięta, jak widać mało jest na niej mięsa, dlatego jeden ptak wystarcza na obiad dla 3 osób. 


Na początek wkładam kurę do garnka ciśnieniowego, wlewam odrobinkę wody i zasypuję przyprawami. Tym razem było: papryka ostra mielona, liść laurowy, ziele angielskie, majeranek, curry, bazylia, sól, pieprz czarny, kurkuma.

Następnie wstawiam na ogień na godzinę. Czym starsza kura tym dłużej trzeba gotować, u mnie jest 3 letnia. 
W między czasie smażę dwie duże cebule, oczywiście na oleju kokosowym.


Wczoraj zrobiłam sok z jabłek, marchwi i buraka. Resztki z warzyw ugotowałam z ryżem, a resztki z jabłka dałam do surówki.


Kura już ugotowana.


Wytopiło się z niej dość dużo tłuszczu.


Jak trochę wystygnie trzeba oddzielić mięso od kości. Skóry daję psu, choćby dlatego że mają resztki piór, nie da się ich tak dokładnie obrać ręcznie.


Z przodu widać dwie piersi kurze, normalne są może 4 razy mniejsze od sklepowych. Na zdjęciu jest mięso z samych piersi z czterech kur.


Gdy cebulka już tak wygląda to wlewamy do niej tłusty rosół z garnka.


A tak wygląda rosół ze swojej kury. Specjalnie wlałam do przeźroczystej miski, żeby pokazać. Sesja rosołu:




I ten rosół wlewamy na cebulę.

A następnie pokrojone mięso z kury.


i mieszamy, na koniec jeszcze odrobinka mąki kukurydzianej rozmieszanej w wodzie


I GOTOWE już nie dawałam więcej przypraw, na samym początku dałam wystarczająco. Takim sosem polewamy ziemniaki, lub kaszę, lub co kto woli ;)













wtorek, 6 grudnia 2016

Obiad - mięso bez smażenia


Niestety rodzina mojego męża jest bardzo mięsożerna i chcą mieć mięso codziennie na obiad. Czasem jak jest obiad bezmięsny to są smutni, a mój mężuś to nawet jest wściekły. Więc jak jest mój tydzień gotowania (z teściową się zmieniamy) to muszę ugotować coś mięsnego codziennie. Staram się jak najrzadziej smażyć ponieważ teściowa w swoim tygodniu smaży codziennie, albo prawie codziennie, więc w moim tygodniu rodzina ma detoks.


Mięsna potrawa bez smażenia proszę bardzo:

Akurat miałam do dyspozycji szynkę wieprzową (mama kupiła), gdybym hodowała kozy to pewnie w zamrażarce miałabym udziec.

Pokroiłam to mięsiwo na drobne kawałki jak na gulasz. Kawałki wrzuciłam do garnka i zalałam 6 szklankami wody.

Następnie postawiłam na ogniu i dodałam przyprawy:
rozmaryn
majeranku chwilowo zabrakło, wielka szkoda
pieprz ziołowy
paprykę ostrą
pieprz czarny
curry
sól
liść laurowy




Nie bójcie się sypać dużo przypraw, od tego zależy smak lub bezsmak.


I tak się gotowało mięso w przyprawach jakieś pół godziny.


Następnie wsypałam do niego półtorej szklanki kaszy jęczmiennej i mieszałam.


w między czasie pokroiłam cebulę i usmażyłam ją na oleju kokosowym. No dobra, jest trochę smażonego w tym obiedzie, ale olej kokosowy to nie zbrodnia. Kto chce może ominąć ten etap, jest tylko dla chętnych.

Gdy kasza już prawie napęczniała to wyłączyłam ogień i dodałam cebulkę.

Gdzieś w między czasie, 
przed dodaniem kaszy 
wrzuciłam pokrojony czosnek, 
ale to tez tylko opcja dla chętnych 
i przeziębionych.


Wtedy przyszedł mój mężuś i nałożył sobie obiad chociaż był jeszcze nie gotowy bo kasza nie napęczniała tak całkiem. Więc gdy kasza z mięsem mają konsystencję lejącego kleiku należy je przykryć pokrywką i czekać jakieś 10-15 minut. Po tym czasie kasza będzie już mieć sypką konsystencję i będzie przyjemniejsza do jedzenia.

Na ostatnim zdjęciu obiad mojego mężunia z jeszcze zbyt płynną kaszą. Oczywiście to tego mięsa ugotowanego z kaszą pasuje duża ilość surówy, najlepiej cała miska.

Talerz już trochę brudny bo to druga porcja którą wsuwa ;)


Ja tego obiadu nie jadłam ponieważ toleruję mięso tylko w postaci zmielonej, i nie za często.


poniedziałek, 5 grudnia 2016

Kolacja bez chleba - jajka z koperkiem



Prezentuję kolację, która jest normalną sałatką z surowych warzyw, z dodatkiem ugotowanych jajek. Jest to propozycja kolacji bez chleba, bo zazwyczaj jak ktoś pierwszy raz usłyszy, że dobrze by było odstawić białe pieczywo to pierwszą myślą jest: Co ja będę jadł? Niestety białe pieczywo jest podstawą diety naprawdę wielu ludzi, np mojego męża, który czuje się świetnie na swojej diecie. Dla tych, którzy czują się kiepsko i chcą coś zmienić jest poniższy przepisik. 

Taką sałatkę można zrobić zawsze gdy mamy w domu nadwyżkę jajek. Bo gdy się hoduje kury to jajka pojawiają się w ilościach falowych, raz więcej raz mniej, i bez zapowiedzi kiedy ile.

Najpierw ze wszystkich opakowań wybrałam najmniejsze jajka, bo większe lepiej się nadają do pieczenia ciast, a niedługo święta. Jajka ugotowałam na twardo i wystudziłam. 

Przy okazji opiszę sposób gotowania jajek taki żeby skorupki się łatwo obierały. Po pierwsze do wody dodajemy kopiatą łyżeczkę soli. Gdy jajka są już ugotowane (8 minut) to wylewamy gorącą wodę, następnie tłuczemy skorupki na jajkach i zalewamy je zimną wodą (skorupki są nadal na jajkach). Gdy potłuczona powierzchnia jajek wystudzi się to dopiero obieramy. Powinno być lepiej. Sklepowe jajka oczywiście obierają się świetnie bez takich ceregieli, ale te swojskie są trochę inne.

Wolę robić surówkę w większym naczyniu, bo łatwiej jest mieszać,
 dopiero przed obiadem przekładam ją do szklanej misy.


Przy okazji robienia surówki do obiadu dodałam trochę więcej poszczególnych składników, a po zmieszaniu odłożyłam trochę surówki do osobnego naczynia. Czyli podzieliłam surówkę prawie na pół.


Składniki surówki: kapusta pekińska, marchewka, papryka, natka pietruszki, ogórki kiszone.


Tam gdzie surówki jest mniej dodałam dużo świeżego koperku.


















A potem pokrojone jajka.

Potem przyprawy:
papryka słodka
pieprz ziołowy
papryka ostra
rozmaryn
kurkuma
sól

dodatkowo:
olej lniany
oliwa z oliwek

Zamieszałam i gotowe :)


fajnie by pasowała do tego również świeża pokrzywa i szczypiorek, ale teraz jest u nas zbyt dużo śniegu i zbyt wielki mróz na takie frykasy. 


Gotowa pyszna sałatka na kolację ;) a obok surówka do obiadu ;)


sobota, 3 grudnia 2016

Najważniejszy sekret długowieczności i zdrowia


O talento de Brassai o fez um dos mais conceituados fotógrafos da alta sociedade francesa e dos seus eventos na metade do século 20.:
 Niestety najpierw przytoczę negatywny przykład niszczenia sobie zdrowia.

Wczoraj zawoziłam babcię (87lat) mojego męża na masaż. Jechałyśmy półtorej godziny w jedną stronę, ponieważ to jest najlepszy gabinet masażu w województwie i warto się do niego kopnąć taki kawał. Wcześniej babcię widywałam tylko przy okazji rodzinnych spotkań gdy było więcej ludzi, wtedy była zagłuszana przez innych, a wczoraj mogłam ja poznać lepiej. Niestety nie będę opisywać starych mądrości które mi wyjawiła, bo mi żadnych nie wyjawiała. Jest bardzo bardzo schorowana i cierpiąca. Wszystko ją naprawdę bardzo boli, krążenie ma tragiczne, stawy zablokowane silnym bólem. Dlatego jechałyśmy na ten masaż z nadzieją, że jej to da ulgę. 

Przez całą drogę buzia jej się nie zamykała, a opowiadała niestety tylko przykre rzeczy o swoim mężu z pretensją w głosie, że coś tam kiedyś powiedział 50 lat temu. Nie dało się tego słuchać. Moja teściowa, babci córka. która jechała z nami w pewnym momencie nie wytrzymała i zwróciła uwagę swojej mamie, że sama sobie niszczy zdrowie takim rozpamiętywaniem, jak w kółko mieli te wszystkie przykrości w sobie. Bo jak ciągle czuje się zraniona, to ciało objawia to zranienie. Czyli babcia dostała ochrzan, ale nie zamknęła się w sobie tylko powiedziała z innej beczki, że jakbyśmy my jej nie pomogły to nikt by jej nie pomógł, czyli znów czuje się pokrzywdzona, że na resztę rodziny nie może liczyć...
Znalezione obrazy dla zapytania chora babcia
Dlatego wybaczanie jest takie ważne dla zdrowia.

Innym razem widziałam w telewizji reportaż o człowieku, który miał 150 lat i był zupełnie zdrowy. Oczywiście dziennikarze zapytali go jaki jest sekret długowieczności i zdrowia. Powiedział, że miał już cztery żony, (bo cztery razy zostawał wdowcem), i one wszystkie mały wobec niego nieustanne pretensje, a on tych uwag nie brał do siebie (co pewnie jeszcze bardziej rozjuszało te żony) ale robił co mógł jak najlepiej, więc nie przejmował się aż tak pretensjami.

Dla żon: czym innym jest emocjonalne wyrzucanie z siebie pretensji, a czym innym rzeczowe rozwiązanie problemu.

Czyli jedną z najważniejszych rzeczy, albo w ogóle najważniejszą dla zdrowia, jest przebaczenie, a dokładnie, nie przeżywanie emocjonalne wyrządzonych przez kogoś przykrości, albo wyrządzonych przez los, odpuszczenie. Czym innych jest podejście rzeczowe do problemu a czym innym użalanie się nad sobą. Nigdy nie warto się nad sobą użalać, mielić w głowie zranień i czyichś pretensji. Bo to prowadzi dosłownie do degradacji. Pomyśl o sobie, że się sam o siebie troszczysz i nikt nie jest Cię w stanie zranić. I nagle agresorzy wyglądają jak miotające się muchy.

Jak przebaczać - krótki instruktaż:

dziewczyny, które były na siebie obrażone,
 a teraz znów się razem śmieją :D
Może to nie najlepszy sposób, ale za to dość szybki. Pomyśl sobie, że osoby na wyższym poziomie rozwoju duszy nie ranią innych bezmyślnie, czują więcej empatii, nie zdarza im się nieświadome, lub tym bardziej naumyślne ranienie innych. Więc jeśli ktoś Cie rani, lub ma niesłuszne pretensje o pierdoły, to znaczy, że jest na bardzo niskim poziomie i ma przez sobą jeszcze bardzo długą wędrówkę duszy przez wiele wcieleń i czeka ją jeszcze wiele bolesnych lekcji, musi jeszcze wiele przecierpieć. Pomyśl o tej osobie z troską, jak o dziecku.

piątek, 2 grudnia 2016

Najzdrowszy dla skóry balsam i krem

tą kupiłam w Lidlu za 15 zeta, jest z ekologicznych upraw

Łatwo dostępna w niskiej cenie w każdym spożywczaku, z rzeczy które warto kupować to jest własnie oliwa z oliwek. Wspaniale pielęgnuje suchą skórę i cerę. Szybko się wchłania. Nie posiada żadnych chemicznych substancji. Wystarczą dwie krople na twarz wieczorem (taka ilość nie pozostawia uczucia tłustości cery). Smaruję też dłonie i stopy. Latem jest najlepszy filtrem słonecznym i działa łagodząco na poparzenia słoneczne, oraz skaleczenia. Szczególnie polecam dla osób z niedoczynnością tarczycy, które zmagają się z bardzo suchą skórą i cerą. Na łuszczycę też pomaga, i na łupież w formie odżywki. Zapach jest ledwie wyczuwalny, cierpki, po godzinie zupełnie go nie czuć (pytałam męża czy coś czuje). Oliwa z oliwek może być również świetną, naturalną odżywką do włosów, tylko trzeba ją stosować przed umyciem włosów, a nie po. Na pół godziny przed myciem głowy należy wmasować kilka kropel w skórę głowy  a następnie grzebieniem rozczesać na całą długość, odczekać pół godziny i zmyć szamponem. 

Komuś kto nie używał oliwy może wydaje się, że jest za tłusta, że skóra jest po niej oślizła i nieprzyjemna. Dlatego należy używać naprawdę niewielką ilość, wystarczy jedna kropla dla posmarowania dłoni, druga kropla na twarz. W dodatku oliwa szybko się wchłania.

Nie rozumiem stosowania kremu z oliwą jak można używać samej oliwy, cenowo wychodzi na to samo, a efekt o wiele lepszy. 

środa, 30 listopada 2016

Najbardziej kaloryczna roślina


Kukurydza jest bardzo łatwym zbożem do uprawy, w dodatku jest bardzo kaloryczna, więc można się nią najeść, co bardzo ułatwia przejście na własne jedzenie. Podobnie jak ziemniaki i groch.


Przechowujemy ją w postaci suszonej i robimy z niej głównie popcorn, ale można ją również namoczyć, ugotować i dodać do sałatki, albo do obiadu zamiast ziemniaków. Łatwo ja zmielić, następnie zmieszać z wodą i upiec podpłomyki, albo nawet pizzę. I to będzie super bo kukurydza nie zawiera glutenu.


obieranie z liści i odrzucanie spleśniałych,
we dwoje zrobiliśmy to w pół godziny,
część ziaren odstawiamy do siewu w przyszłym roku
Ma tylko jeden mankament - bardzo ją lubią dziki, więc lepiej ja siać tylko na ogrodzonym polu. Dziki są sprytne, specjalnie przewracają te wysokie kłosy a potem jedzą z ziemi. Niestety kukurydza zwabia dziki z daleka. 

zdrowych kolb zostało pół skrzynki
U nas posialiśmy jeden rządek 100 metrowy, ale źle to zrobiłam bo dałam za dużo ziarenek do jednego dołka i były za duże odległości miedzy dołkami. Najlepiej by było dać po 2 ziarenka do dołka i odstępy 10cm, wtedy kłosy by urosły wyższe, silniejsze i dały większy plon. Tak zrobię w przyszłym roku. Gdy kłosy wzejdą na wysokość 20cm, wypadało by je chociaż raz przeplewić, u nas w tym roku nikt tego nie zrobił co dodatkowo je osłabiło. Więc przyszły rok wzbogacony o wiedzę zapowiada się obfitszy. 

tyle było całego zbioru,
 za rok będzie 10 takich
Zbiór jesienią, na pewno wcześniej niż w listopadzie, zebrałam je niedawno i to było za późno, wiele kolb było spleśniałych, bo zbyt długo były wystawione na deszcz. Po zebraniu trzeba je w miarę szybko, najlepiej tego samego dnia, oberwać z liści i ułożyć cienką warstwą do suszenia. U nas minął tydzień, czyli kolejny błąd do naprawienia w przyszłym roku.

Niektórzy twierdzą że nie trawią kukurydzy, nie smakuje im, i uważają że to jest pasza dla zwierząt. Moim zdaniem to jest zalezne od grup krwi. Możliwe że grupa zero nie trawi kukurydzy, natominast moja grupa A trawi świetnie.

to nasz marny rządek niskich kukurydz

Fajnie jest czuć silne ciało

Mój mąż ma znajomego dietetyka, który układa diety dla bogatych ludzi i dodatkowo jest też ich trenerem oraz motywuje do pracy nad sobą. Ma zero tłuszczu i jest bardzo umięśniony. Ostatnio odwiedziliśmy go. Akurat zrobił sobie śniadanie: 6 kromek z serem białym, żółtym i dużą ilością majonezu, a na stole leżała resztka grubej czekolady. Od razu musiałam go spytać o to, jak to jest, czy wobec siebie też stosuje jakąś dietę, itd. A on mi tak odpowiedział:
To nie ja to jakaś sportsmenka

"Biegam codziennie 20 kilometrów i dodatkowo robię trening siłowy, potrzebuję dużo kalorii. Ludzie sobie myślą, że zrobią trzy treningi w tygodniu i to już wystarczy żeby zjeść sobie czekoladę. To tak nie jest. Jak by zrobili 10 treningów, to już można pomyśleć o czekoladzie."

To mi dało do myślenia, że ja naprawdę mało się ruszam, albo raczej nic.. Myślałam sobie że raz w tygodniu trening z Chodakowską utrzyma mi kondycję, hmm, ale na jakim poziomie utrzyma? Chyba zerowym :D Latem biegałam co drugi dzień 4 km, teraz mi się to wydaje śmieszne. Więc mam nową motywację i będę ćwiczyć co drugi dzień lekki skalpel Chodakowskiej, a potem codziennie. Chociaż to może być trudne. Czy mój stagnujący tryb życia może być przyczyną niedoczynności tarczycy? Chyba nie bo wielu ludzi żyje głównie na siedząco i jakoś ich tarczyca działa prawidłowo. Ale większa ilość ćwiczeń mi nie zaszkodzi, już straciłam nadzieję, że jeszcze kiedyś schudnę, chcę się tylko lepiej czuć na co dzień, czyli mieć więcej energii.


Czasem miałam takie etapy, że ćwiczyłam i biegałam częściej, np codziennie przez miesiąc. Po pewnym czasie czułam, że moje ciało jest silniejsze, bardziej wytrzymałe. To jest wspaniałe uczucie. Dodatkowo dzięki temu że krew szybciej krąży, to wzmacnia się układ krążenia, serce tez jest trenowane. Krew lepiej roznosi wszystkie substancje odżywcze do najdalszych zakamarków ciała, np do włosów i paznokci, dzieki czemu stają się zdrowsze. No i roznosi tlen, wysiłek fizyczny (z zadyszką) to najlepsze dotlenienie organizmu. Przy niedoczynności tarczycy krew krąży bardzo, bardzo powoli, dlatego włosy wypadają, paznokcie się łamią, skóra jest sucha, komórki ciała są ciągle głodne, chociaż żołądek jest pełen, ciągle jest zimno, lodowate dłonie i stopy.

Ryzyko trenowania przy niedoczynności tarczycy jest takie, że jak ciało poczuje, że musi się zregenerować (zakwasy, budowanie mięśni) to tarczyca jeszcze bardziej obniża poziom hormonów, Bo niski poziom hormonów tarczycy = powolny metabolizm, czyli ospałość. Jest to normalna reakcja u każdego człowieka, gdy potrzebuje regeneracji, jego metabolizm spada by odpoczął. U osób z niedoczynnością ta reakcja jest na co dzień a po wysiłku jest silniejsza.

to ja na listopadowym wieczornym spacerze, jak tylko pozwala pogoda staram się przejść 4km, a powinnam przebiec 10, ale wszystko przede mną :) ten sweter mnie pogrubia, ja tak naprawdę nie wyglądam ;)

Dopisane po miesiącu:
No i nawet udało mi się ćwiczyć codziennie z Ewą Chodakowską trening Turbo spalanie :D ćwiczyłam dwa tygodnie do czasu aż dowiedziałam się że jestem w ciąży :D teraz ćwiczę trening dla ciężarnych o wiele lżejszy.

Dobra, spadam na trening. No to pa! :D

poniedziałek, 28 listopada 2016

Gluten i dzikie ziarna



kłosy chwastnicy
Latem gdy gdy spaceruję polami lubię zerwać kłosek trawy i wyjadać świeże ziarna, szczególnie z pszenicy. Pełne kłosy traw kuszą mnie, mam na nie smaka. Mój maż zajmuje się produkcją szczepionych drzewek orzecha włoskiego i na polu gdzie rosną małe drzewka zawsze są miliony chwastów do plewienia. 50% z nich to chwastnica, okropny chwast do wyplewienia, wystarczy żeby został mały kawałek a w tydzień odrasta z niego nowa roślina, w dodatku nie wystarczy wyrwać u rzucić byle gdzie, bo ukorzeni się powrotem, nawet jeśli jest do góry nogami. Szkoda że warzywa nie są takie trwałe. Co roku spieszymy się z plewieniem żeby zdążyć przez rozsianiem się nasion chwastnicy i wyrywamy kłosy ciężkie od nasion. Jakoś tak mi ich żal, że się marnują. Tyle ziaren, tyle zboża, idzie w nic. Tym bardziej jak pamiętam o tej zasadzie, że najbardziej pożytecznych rzeczy jest w przyrodzie najwięcej. Mój mąż czuje to samo, więc wpadliśmy na pomysł, żeby te wszystkie chwastnice zbierać na przyczepę, zawieźć (1km) i rozsypać po wybiegu kur, niech sobie dziobią, a co nie wydziobią to może wykiełkuje na trawkę dla kur. 

Chwastnica ma dość ciężkie ziarna, więc jestem przekonana że można by z nich zrobić świetną mąkę. jednak nie podejmuję sie tego zadania, bo wiem że nie umiem oddzielać ziaren od plew. Dwa lata temu eksperymentowałam ze zbożami bo wydały mi się łatwe. Bez problemu i bez poświęcania wiele czasu miałam dość dużo kłosów prosa i sorgo. Zebrałam z tego po pół wiaderka ziaren wymieszanych z plewami i tu się zatrzymałam. Nie mam pojęcia jak to oddzielić domowym sposobem. Myślę, że w tej kwestii warto by było zainwestować w maszynę, która umiała by oddzielić mniejsze ilości, np 10kg, albo nawet 30kg, bo w tych przemysłowych to pewnie się wrzuca tone na raz. Mając taka maszynę mogłabym wykorzystać chwastnicę, oraz zacząć sobie produkować wszystkie inne zboża.
Dlaczego ludzie stali sie wrażliwi na gluten? Odpowiedź: nie stali się. wrażliwi na gluten tylko na nadmiar glutenu, bo zostały zachwiane proporcje.

Niedaleko miejsca w którym mieszkam jest skansen starej wsi. Można tam zobaczyć kłosy pszenicy przechowane przez 100lat, takie jak kiedyś były uprawiane, i są one mniejsze z 5 razy od dzisiejszych. Więc wcale się nie dziwię że dzisiejsza napompowana pszenica trochę nam szkodzi. Proporcje składników w ziarnie się zmieniły w ciągu 100 lat. Pewnego dnia mój endokrynolog zalecił mi odstawienie zupełnie maki z pszenicy, więc odstawiłam. Przez miesiąc jadłam zamiast chleba kaszę jaglaną, lub płatki ryżowe. I naprawdę czułam się o wiele lepiej, czyli byłam mniej śpiąca, zmęczona, zmulona, nie musiałam pić kawy po posiłkach. Wtedy tego tak nie zauważyłam, dopiero jak po kilku tygodniach od odstawienia zjadłam kanapkę... zadziałała na mnie jak środek nasenny, bo tak wielkim wysiłkiem dla organizmu jest strawienie jej. A dziś przegięłam bo szwagierka upiekła babeczki i skusiłam się na jedną... idę spać.

Więc mam prosty wniosek: zboża tak, pszenica nie ;) Bo gluten jest zawarty nie tylko w pszenicy, ale we większości ziaren traw, tylko w naturalnych proporcjach nam nie szkodzi.

Dodatkowo dwie znajome bardzo długo starały się o dziecko, i zaszły dopiero po odstawieniu glutenu.

niedziela, 27 listopada 2016

Surówka listopadowa

Dziś jest okropna pogoda, wiszą ciężkie chmury, jest ciemno, i siąpi lodowaty deszcz. Pomimo to wyszłam na spacerek wokół domu w poszukiwaniu składników na surówkę do obiadu. Znalazłam trochę liści.
dodatkowo sklepowa kapusta pekińska


Pietruszka i Jarmuż
To standardowe składniki moich surówek

 Pokrzywa
Jest super lecznicza i w dodatku powszechnie dostępna, a ludzie nie chcą korzystać z tego zdroju zdrowia bo boją się małych kolców z kwasem. Prawda jest taka, że kolce pokrzywy są bardzo delikatne i łatwo jest je połamać, a wtedy pokrzywa już nie parzy, a nawet jak nas w palec ukłuje to tylko na zdrowie, bo kwas mrówkowy w tak małej ilości nic nam nie szkodzi. W necie jest milion stron o bogatej zawartości witamin i minerałów w pokrzywie i o jej zdrowotnych właściwościach, więc nie będę się powtarzać. Należy zbierać tylko najmłodsze liście w wierzchołka pędu.

Oregano
Strasznie rozsiewa roślina, zaczęliśmy od jednej rośliny 3 lata temu i teraz już rośnie wszędzie. Mamy tego tak dużo że próbuję sprzedać pojedyncze rośliny po złotówce, ale jakoś ludzie nie chcą kupować, nie wiem dlaczego.

Drobno posiekany mniszek
Cząber górski
TADAM! Surówka gotowa ;)

Pojedyncza mała gałązeczka, tylko tyle mogę wziąć do surówki, bo strasznie powoli rośnie, tym bardziej, że czasem ktoś go skosi kosiarką. Cząber górski jest wieloletni, w odróżnieniu od cząbru ogrodowego, który jest roślina jednoroczną.


Mniszek
wygląda pysznie ;D
Druga super zdrowotna roślina i powszechnie dostępna, jest na drugim miejscu po pokrzywie ponieważ kiepsko smakuje, a pokrzywa ma bardzo dobry smak. Dlatego mniszek bardzo drobno siekam, żeby nikt się nie nadział zębem na duży kawał gorzkiego liścia. 

W sumie to wszystko drobno siekam, następnie dodaję już tylko oliwę z oliwek i przyprawy: sól pieprz i zioła prowansalskie. Na koniec sobie jeszcze przypomniałam, że mogę dodać ogórki kiszone. I gotowe, zdrowotna surówka, lepsza niż jakiekolwiek suplementy witaminowe. Mogłam dodać jeszcze marchewkę, ale mężuś zamknął stodołę i zabrał klucz, więc nie miałam się jak do niej dostać, czyli dziś bez marchewki. Kto lubi niech doda cebulę, ja nie przepadam za surową.

Niestety do surówki dodałam sklepową kapustę pekińską, w tym roku robiłam pierwszą próbę z uprawa tego warzywa i nawet wyrosło kilkanaście główek, ale w zły sposób podlewałam, bo lałam po liściach i wszystkie kapusty zgniły w środku, Tylko jedna z nich nadawała się do jedzenia. Po drugie z całego ogrodu ściągały ślimaki i rzucały się własnie na tą kapustę, więc wiele młodych kapustek było zjedzonych do ziemi, ale jak podrosły te co przetrwały to już ślimaki zjadały tylko te zewnętrzne liście, a środek pozostawał nienaruszony. Do momentu aż zgnił. W przyszłym roku już wiem co mam poprawić i będę mieć swoja kapustę pekińską. ;)

sobota, 26 listopada 2016

Wieś 50 lat temu i szok cywilizacyjny

Moja teściowa pochodzi z bardzo biednej rodziny ze wsi, dość daleko na odludziu w centrum Podkarpacia. Nie raz ja wypytywałam jak wyglądało życie ludzi gdy była małą dziewczynką, oczywiście pytałam co wtedy jedli.


Ich dieta była bardzo zależna od pór roku. Przez całe lato dzień w dzień jedli grochówkę. Kury nie były dokarmiane więc znosiły może max 2 jajka na tydzień. Jesienią zbierali ziemniaki, które maja trwałość kilka miesięcy więc na wiosnę już większość jest zgniła. Raz w roku zabijali świnie i jedli mięso przez kilka miesięcy, a gdy się mięso skończyło to nie jedli go aż do następnego zabicia świni. Ludzie nie mieli pasty do zębów, więc nie myli ich i wszyscy już około 30stki byli zupełnie szczerbaci. Jej ojciec opowiada, że gdy był mały to był taki głód na mięso, że wykradał pisklęta z gniazd dzikich ptaków, i nie raz to było jedyne mięso przez długie miesiące. 

Moja teściowa wyszła za mąż za pracowitego gospodarza (chociaż ma swoje za uszami). Mieli w domu krowę, świnie i kury, i kilka hektarów upraw. Więc gdy mój mąż był mały mieli w domu do jedzenia bardzo dużo twarogu, świeżego mleka krowiego (które jest bardzo tłuste) i jajka. Oczywiście mieli swoje ziemniaki i inne warzywa. I bardzo dużo owoców. Mięso jedli tak jak dziadkowie przez kilka miesięcy w roku. Chleb kupowali. Teściowa opowiada że gdy chłopcy byli mali (mąż i jego brat) to bardzo chorowali na anginę, wtedy lekarz zalecił jej podawać im mleko kozie, więc kupili dwie kozy. Pili to mleko i od tamtej pory ani razu więcej nie zachorowali. Mężuś pamięta jak był mały i jeździł na kozie jak na koniu.
szykuję kompoty z czereśni,
teraz wokół domu jest mniej owoców,
bo stare drzewa pochorowały się, a nowe są jeszcze małe

Teraz teściowa i jej rodzice jedzą wszystko tylko ze sklepu (mają tylko troszkę swoich warzyw). Nie chce myśleć jak dużym szokiem dla organizmu może być taka zmiana, nawet jeśli nastąpiła stopniowo. Teraz moja teściowa je codziennie sklepowe wędliny, a przecież to jest najgorsza trucizna. Nie dość że zawierają glifosat to jeszcze różne polepszacze i spulchniacze, wystarczy z daleko spojrzeć na skład, widać że tam jest kilka linijek litanii chemicznej. Jednak z drugiej strony żal jej tego odmawiać kiedy ona cieszy się, że żyje w takim dobrobycie. Jej rodzice mówią, że gdyby mogli opowiedzieć swoim rodzicom jak żyją to tamci nie uwierzyliby. 

W mojej miejskiej rodzinie było zupełnie inaczej. Dziadek był sztygarem na śląskiej kopalni, a babcia prowadziła sklep, więc to zupełnie inna bajka, jedli na co dzień mięso ze sklepu i słodycze, więc szok chemiczny jest mniej odczuwalny. Moja rodzina na Śląsku nadal żyje dostatnio (chociaż oni twierdzą inaczej).